Boluś, bez ciebie i braci już by było po Hucie
Obrona Huty Stepańskiej to wielki heroizm setek osób, walczących o życie swoje i rodzin. Rozmawiając z żyjącymi banderowcami, którzy zdobywali Hutę, pytałem: „Co zrobilibyście z Polakami, gdybyście zdołali pokonać obronę?” Zgodnie odpowiadali, że nie wiedzieli, co by się stało, czy powtórzyłaby się Janowa Dolina, Ostrówki, a może Parośla.
Niewiele brakowało, aby tak się stało, jedynie postawa kilku obrońców zdołała w krytycznym momencie uchronić Hutę przed klęską. Aby oddać im cześć, wrócę do okresu przedwojennego.
W kolonii Ładesa na początku lat 20., osiedliła się przybyła z „centrali” rodzina Tkaczyków – rodzice, córka i czterech synów. Żyli w wielkim niedostatku, podobnie jak wielu kolonistów. Biedę spotęgowała przedwczesna śmierć ojca. Najstarszy z braci, Bolesław, ożenił się z córką sąsiada Szczepkowskiego. Pozostali byli kawalerami, biedaka nikt za zięcia nie chciał. Aby przeżyć, chodzili po ludziach za pracą, której nie było. Jak się dało, to kradli, np. snopki skoszonego zboża. Straszna bieda zmuszała do walki o życie.
Jednej niedzieli dokonali w biały dzień zuchwałej kradzieży w sąsiedniej Halinówce. Wycięli śliwę pełną owoców i nieśli ją do lasu, aby oberwać. Właściciel, Stanisław Pomerański, zaalarmowany przez syna Edwarda ruszył w ślad za nimi, Kiedy rozpoznał, kim są, poszedł prosto do ich brata Bolka. Obaj czekali na powrót złodziei. Bolek rozpaczał nad postępkiem braci, żalił się na biedę i prosił o wybaczenie. Matka, wdowa, zalewała się łzami, jakich to łotrów wychowała i za co ją tak Bóg pokarał.
Kiedy wrócili, Bolek kazał im poklękać w kącie z podniesionymi rękami. Tymczasem prowadził śledztwo, a oni czując, co ich czeka, prosili o wybaczenie. Kiedy wreszcie Władysław przyznał się, że to on ścinał drzewko, Bolesław wybił go dobrze. Wtedy i Stanisław Pomerański prosił, aby im wybaczyć, bo nic się nie stało, to tylko śliwka, a ma ich więcej. Szkodę odrobili uczciwie pracując w polu, a pomiędzy rodzinami zawiązała się przyjaźń.